Ronnie James Dio(10.07.1942 – 16.05.2010)

To trudny rok dla fanów cięższych brzmień. Najpierw niespodziewanie odszedł Peter Steele, a teraz śmierć zabrała nam niekwestionowaną legendę heavy metalu, wokalistę Elf, Rainbow, Black Sabbath, Heaven & Hell oraz zespołu sygnowanego własnym pseudonimem, Ronniego Jamesa Dio. Ten rewelacyjny śpiewak, posiadacz jednego z najmocniejszych głosów w historii rocka, przegrał walkę z rakiem, mimo iż jeszcze niedawno cieszył się, że chemioterapia przebiega tak dobrze i zapowiadało się, że tę walkę wygra, że pokona tego smoka. Los chciał inaczej.

Ronnie, kilka pokoleń miłośników metalu jest Ci dłużnych. Zrobiłeś dla tej muzyki więcej, niż 90% pozostałych ludzi z owej branży. Pozostawiłeś po sobie wiele niesamowitej, wiecznie żywej i aktualnej twórczości. Za to chciałbym Ci podziękować. Gdziekolwiek jesteś, odnajdź swoją tęczę w mroku.

Ja tymczasem posłucham Twojej ulubionej piosenki z własnego repertuaru, czyli black sabbathowego „Heaven and Hell”, wspominając przy tym, jak wielkim byłeś muzykiem. Żegnaj, mały człowieku o potężnym głosie.

„They say that life’s a carousel
Spinning fast, you’ve got to ride it well
The world is full of kings and queens
Who blind your eyes and steal your dreams
It’s Heaven and Hell”

W.A.S.P.
W.A.S.P.
(1984)
1. Animal (Fuck Like A Beast) *
2. I Wanna Be Somebody
3. L.O.V.E. Machine
4. The Flame
5. B.A.D.
6. School Daze
7. Hellion
8. Sleeping (In The Fire)
9. On Your Knees
10. Tormentor
11. The Torture Never Stops
12. Show No Mercy *
13. Paint It Black (The Rolling Stones cover) *
* na reedycji

Heavy metal powinien polegać przede wszystkim na dobrej zabawie, zarówno po stronie muzyków, jak i słuchaczy. Odnoszę jednak wrażenie, że na początku XXI wieku coraz więcej twórców zaczyna zapominać, że w tej muzyce chodzi o konkretny, niewydumany wygrzew, a nie filozofowanie w tekstach i pozowanie na intelektualistów w wywiadach. Wydaje się, że w latach 80. stosunek do heavy metalu (czy do metalu w ogóle) był znacznie luźniejszy, a artyści dostarczali ludziom po prostu masę radości z żywiołowego grania, bez zbędnej napinki, budowania jakiejś poważnej otoczki i atakowania jakąkolwiek ideologią. Jedną z kapel, której dewizą stała się czysta rozrywka i stuprocentowa energia, był amerykański W.A.S.P., jaki zadebiutował w 1984 r. krążkiem bez tytułu. Ejtisowe podejście i filozofię grania (sex, booze & rock ‚n’ roll) czuć od pierwszych dźwięków – i o to właśnie idzie w tym biznesie!

Czytaj resztę wpisu »